Sterylizacja

Nadpopulacja kotów i psów jest w Polsce ogromnym problemem. Efekt to pękające w szwach schroniska i wałęsające się, szukające pożywienia bezdomne zwierzaki.

Nie rozmnażaj, bądź odpowiedzialnym opiekunem!

Sterylizacja (zabieg chirurgiczny) jest normą we wszystkich cywilizowanych krajach i najskuteczniejszą metodą unikania niepotrzebnego przychówku. Zabieg sterylizacji jest bezpieczny i obecnie przeprowadzany przez weterynarzy rutynowo. Po zabiegu zwierzaki bardzo szybko wracają do zdrowia.

Wysterylizowane koty i psy obu płci żyją o kilka lat dłużej, spadają poważnie zachorowania na pewne typy nowotworów złośliwych. Psy i koty obu płci po zabiegu nie są skłonne do włóczęgostwa, silniej wiążą się emocjonalnie ze swym opiekunem. Po sterylizacji kotki nie męczą się podczas długich i częstych rui, w czasie których często obsikują cały dom, suki nie mają cieczki. Samce są mniej agresywne i bardziej spokojne, ponadto nie zarażają się od swych partnerek drogą płciową rożnymi chorobami (np. kocią białaczką). Kocury wykastrowane nie mają przykrych nawyków opryskiwania moczem swego terytorium, zanika nieprzyjemny zapach moczu.

Zalety sterylizacji

Poniżej prezentujemy Państwu fragmenty fachowych artykułów dotyczących zalet sterylizacji, czy powiedzmy to wprost – konieczności jej przeprowadzenia!

Fragmenty artykułu zamieszczonego na portalu www.koty.pl. Całość artykułu pod linkiem.

Mit – każda suka czy kotka musi choć raz urodzić młode.
Fakt – młode wcale nie są jej potrzebne dla zdrowia i szczęścia.
Mit – kastracja jest niebezpieczna i powoduje choroby.
Fakt – kastracja jest zabiegiem prostym i chroni przed wieloma śmiertelnymi chorobami.
Mit – szczenięta czy kocięta łatwo znajdują domy.
Fakt – tysiące niechcianych zwierząt corocznie jest porzucanych, uśmiercanych.

Tysiące zwierząt niechcianych, nowonarodzonych, corocznie poddawanych jest eutanazji, wyrzucanych w workach, kartonach do śmietników, w lesie, czy też humanitarnie przynoszone są do schronisk. Tysiące zwierząt trafia do schronisk komercyjnych, stając się źródłem dochodu dla ich właścicieli. W schroniskach tych życie zwierząt to pasmo cierpień, gehenna i piekło na ziemi zgotowane przez człowieka. Większość z nich umiera w cierpieniu, bądź jest masowo poddawana eutanazji. Umierają z niedożywienia, z powodu nie leczonych chorób wirusowych, skórnych, pasożytniczych, z powodu przepełnienia – zagryzają się wzajemnie w walce o przetrwanie. Im szybciej skończą życie tym większy zysk z takiej działalności gospodarczej. To my rozmnażając zwierzęta bezmyślnie, dajemy na to przyzwolenie. Czy musisz rozmnażać swojego pupila, kiedy tysiące innych psów i kotów cierpi w schroniskach, jest uśmiercanych? Prawda jest taka, że zwierząt rodzi się kilkakrotnie więcej niż jest osób chętnych na nie, kto zaopiekuje się nimi? Już od momentu urodzenia, skazane są na przedwczesną śmierć, chrońmy je przed takim losem. Przyjście na świat potomstwa po naszym pupilu, nie zdejmuje z nas odpowiedzialności moralnej za ich los jak i za los kolejnego potomstwa, po ich potomstwie – czy potrafimy wziąć na siebie tak daleko idącą odpowiedzialność?

Wybierz humanitarne rozwiązanie – kastracje swojego czworonożnego przyjaciela.
(…)

Zalety sterylizacji względy zdrowotne

Kastracja samca zapobiega nowotworom, powstaniu przepuklin oraz schorzeniom prostaty. Sterylizacja samicy zapobiega występowaniu ciąż urojonych oraz wielu groźnych chorób takich jak ropomacicze, nowotwory narządów rodnych, nowotwory sutków. Kastracja zmniejsza ryzyko zachorowania na FelV i FIV.

Najczęściej łapią te choroby walczące kocury (przez krew i ślinę) oraz kotki w czasie kopulacji. Czy chcesz, by Twój wychodzący pupil naraził się na śmiertelną chorobę, skrócenie życia o połowę i odchodzenie w męczarniach tylko dlatego, że nie chciałeś „zrobić mu krzywdy” przez wykastrowanie..?
(…)

Zapobieganie bezdomności zwierząt
Odpowiedzialny opiekun nie dopuszcza do rozmnażania swoich podopiecznych, by nie przyczyniać się potem do tragedii zwierząt niechcianych. Odpowiedzialny opiekun jeśli nie zamierza używać swojego czworonoga do celów hodowlanych, powinien go poddać zabiegowi sterylizacji/kastracji. Zabieg ten jest normą we wszystkich cywilizowanych krajach oraz najskuteczniejszą metodą unikania niepotrzebnego przychówku.

Lepsze zachowanie zwierzaka
Wykastrowany samiec staje się mniej pobudliwy i agresywny, nie stacza walk z rywalami, nie poszukuje samicy, nie oddala się od domu i nie naraża się na potrącenie lub śmierć pod kołami samochodu. Zabieg przeprowadzony u kocurów eliminuje nawyk znaczenia moczem o intensywnym zapachu pomieszczeń, w których przebywa. Badania wykazują również, iż kastrowane koty żyją dłużej.

Niewysterylizowana kotka to przeraźliwe miauczenie trwające kilka dni i powtarzające się po tygodniu przerwy, przywoływanie samców, które znaczą teren nieprzyjemnym zapachem wokół miejsca, gdzie mieszka nawołująca kotka. To także możliwość znaczenia terenu moczem. To burze hormonalne, prowadzące do rozwoju ropomacicza lub guzów listwy mlecznej, jedne z najbardziej złośliwych nowotworów. Antykoncepcja hormonalna nasila ryzyko ropomacicza, gdzie i tak ostatecznie konieczna jest sterylizacja ratująca życie kotki, oraz ryzyko rozwoju nowotworów sutka, w większości przypadków kończące się przerzutami i śmiercią zwierzaka.
(…)

Artykuł zamieszczony w magazynie SKARB 7/2015 oraz pod linkiem.

6 mitów o sterylizacji

Szczenięta i kociaki wnoszą radość do naszych domów. Jednak po około roku, zaczynają dorastać, a wtedy może pojawić się problem. Jak temu zapobiec? Kotki zaczynają niemiłosiernie wokalizować, młode suczki „brudzą” nasze lokum. Kocurki mają nieprzyjemnie pachnący mocz i znaczą nim swoje terytorium. Wtedy właśnie zaczynamy myśleć o kastracji pupila. To zabieg chirurgiczny, po którym zwierzę staje się nieodwracalnie bezpłodne. Samicom usuwa się jajniki, jajowody i macicę, samcom jądra i najądrza. Wysterylizowana samica nigdy już nie będzie miała potomstwa i cieczki, wykastrowany samiec nie będzie odczuwał popędu płciowego. Wokół tego zabiegu narosło wiele przeróżnych mitów. Spróbujmy się z nimi rozprawić.

Mit 1: Suczka powinna mieć choć raz w życiu szczenięta „dla zdrowia”
Nieprawda. Ciąża nie zapobiega ani hormonozależnym chorobom nowotworowym, ropomaciczu i ciążom urojonym. Te ostatnie mogą się wręcz nasilać. Warto też pamiętać, że kopulacja, ciąża i karmienie są u zwierząt instynktowne, podlegają regulacji hormonalnej. Stąd dość często zdarza się porzucanie młodych.

Mit 2: Zabieg jest niepotrzebny, bo właściciel przypilnuje swojego zwierzęcia
Taki argument pojawia się najczęściej. Czasem jednak wystarczy chwila nieuwagi. Wyswobodzenie się z obroży, zerwana smycz czy niedomknięte drzwi i niechciana ciąża gotowa. Kotka w ciągu roku może w sumie urodzić około 8 młodych. Gdy pomnożymy to przez liczbę płodnych kotek, to liczba zwierząt zdolnych do rozrodu rośnie kilkukrotnie.

Mit 3: Suczka/kotka będzie tęsknić za byciem mamą
I tu znów kłania się chęć nadawania pupilom ludzkich cech. Powtórzmy więc: to nie uczucia skłaniają sukę czy kotkę do urodzenia potomstwa, tylko instynkt. Kiedy zwierzę go nie odczuwa, nie odczuwa też potrzeby posiadania dzieci. Sterylizując suczkę/kotkę, pozbawiamy ją właśnie instynktu nakazującego rozmnażanie. Będzie to dla niej stan tak naturalny, jak okresy między cieczkami czy rujami.

Mit 4: Żal pozbawiać pupila uciech seksualnych
Popęd płciowy to najsilniejszy psi i koci instynkt, a kopulacja ma tylko jeden cel: potomstwo. Kiedy samiec wyczuwa suczkę w rui, celem jego życia staje się prokreacja. Dlatego widok suki, za którą ciągnie gromada samców, nie należy do rzadkości. Podobnie jak sytuacja, gdy kotka ucieka z pilnie strzeżonego domu i wraca po kilku dniach bogatsza o niechciane najczęściej potomstwo. Kastracja pozbawia zwierzę instynktu płciowego, a więc i ochoty na seks.

Mit 5: Po kastracji pies stanie się leniwy i bez charakteru
Kastracja powoduje jedynie zmniejszenie agresji dominacyjnej samca. Nie wpływa na instynkt obrony czy pilnowanie posesji. Przeciwnie. Jeśli mamy psa stróża, to po kastracji będzie lepiej wykonywał swoje zadanie. Natomiast pies wyczuwający ruję ucieknie przy pierwszej okazji, żeby zaspokoić popęd. Pamiętajmy też, że złodzieje często podrzucają na pilnowany przez samca teren sukę w rui. Na wykastrowanego psa taka sztuczka nie podziała.

Mit 6: Nie mogę odmówić suczce/kotce radości macierzyństwa
Bycie mamą to „bardzo radosny” okres dla suki i kotki. Otoczona przez potomstwo przez kilka tygodni jest maksymalnie eksploatowana ze składników odżywczych. Młode zazwyczaj już po 8 tygodniach wędrują do nowych domów, a suczka czy kotka nie popada z tego powodu w stany depresyjne, jest wręcz szczęśliwa, że nareszcie może odetchnąć.
Dr n. wet. Wojciech Zwierzchowski, gabinet weterynaryjny „Pod rudym kocurem” w Rybniku

Fragmenty artykułu zamieszczonego w czasopiśmie KOT (3/2008). Całość artykułu pod linkiem.

„Sterylizacja i kastracja – egoistyczny punkt widzenia”

(…) Mysza przez kilka lat miała rujki, na szczęście niezbyt uciążliwe, nie wydzierała się wniebogłosy, nie sikała po kątach. Mysza nie była kotem wychodzącym i nie groziło jej zajście w ciążę, więc znosiliśmy jakoś jej ruje; aż w końcu nasiliły się, były coraz częstsze i dłuższe. Trzeba było coś zrobić. Kochałam moją Myszę bardzo, nie chciałam jej narażać na operację, na ból, więc dostała zastrzyk hormonalny, który miał na pół roku rozwiązać problem. Rujkowego problemu nie było, owszem, ale tylko przez dwa miesiące. Mysza dostała kolejny zastrzyk, a po dwóch tygodniach – kolejną ruję. Lekarz weterynarii zaproponował jednak sterylizację, skoro hormony nie działają tak, jak powinny. Z ciężkim sercem zaniosłam swoją ukochaną kotkę na zabieg. Miałam ogromne wyrzuty sumienia, że tak ją krzywdzę…
Po operacji dowiedziałam się, że zastrzyki nie działały, ponieważ Mysza miała cysty na jajnikach. A może miała cysty przez te zastrzyki? Nie wiem. Minęło kilka lat bez rujek, aż pewnego dnia wyczułam na brzuszku Myszy guzka. Rak sutka. Operacja, wycięcie listwy mlecznej, rekonwalescencja. Kiedy już Mysza doszła do siebie, wyczułam guzka pod pachą przedniej łapki – przerzut. Kolejna operacja, wycięcie węzła chłonnego, rekonwalescencja. Minęło kilka miesięcy, Mysza już zapomniała o trudnych chwilach, trzynastoletnia kotka bawiła się jak mały kociak, ale nagle zaczęła szybciej się męczyć, ciężej oddychać. Przerzuty do płuc, chemia. Tej walki nie wygrałyśmy. Po dwunastu latach straciłam najukochańszą, pierwszą, najważniejszą kocią przyjaciółkę.

Teraz jestem już egoistką. Nie chcę więcej przeżywać takiego dramatu, nie chcę mieć wyrzutów sumienia, że przez moją niemądrą miłość mogę stracić kolejną kotkę. Dziś już wiem, że podawanie kotce hormonów może spowodować takie choroby, jak ropomacicze i guzy sutka. Co więcej – pozwalanie kotce na rujkowanie również może mieć negatywne skutki. „W naturze” kotka ma kilka rujek w ciągu roku (dwie-cztery), po których zachodzi w ciążę i rodzi kocięta. Jeżeli po rui nie następuje zapłodnienie, kolejna może pojawić się bardzo szybko, często kotki wpadają w tzw. ruję permanentną. Taka duża aktywność hormonów również może powodować wyżej wspomniane choroby.
(…)

Moje kotki, zarówno rezydentki, jak i te do adopcji, zostały wysterylizowane; większość przed pierwszą rują. Każda prawidłowo przeprowadzona sterylizacja eliminuje ryzyko zachorowania na ropomacicze i poważnie ogranicza zachorowalność na guzy sutka. Co więcej – sterylizacja przed pierwszą rują mocno ogranicza wystąpienie tej drugiej choroby. Jako osoba samolubna, sterylizując swoje kotki, unikam przeżywania obaw, że któraś z nich cierpieć na choroby, o których piszę wyżej. Wszystkie mamy spokój.
(…)

A może by tak pozwolić kotce urodzić kocięta? Przecież sterylizując, pozbawiam ją możliwości bycia matką. W dodatku „mówi się”, że kotka powinna mieć co najmniej raz w życiu kociaki, że inaczej zwariuje… Tak, tak. I jeszcze „mówi się”, że koty śpiącym ludziom wysysają oddech, mogą przegryźć grdykę, a małe dziecko to na bank uduszą. Konieczność co najmniej jednego miotu w życiu kotki to taki sam mit. Kotki nie myślą abstrakcyjnie, nie planują macierzyństwa, nie oczekują swoich dzieci tak jak ludzie. Rozmnażanie to dla nich instynkt, który popycha je do aktu prokreacji (nota bene – bardzo bolesnego dla kotki, ponieważ ma owulację stymulowaną bólem podczas spółkowania, stąd te krzyki marcujących kotów), instynkt macierzyński pojawia się dopiero na skutek porodu. Co gorsza, komplikacje w ciąży i przy porodzie nie są wcale takie rzadkie, jak by się to mogło wydawać, a do zapewnienia odpowiedniej opieki kociętom i ich matce potrzeba sporych środków finansowych – wystarczy zapytać hodowców kotów rasowych, jak to wygląda i ile kosztuje. W dodatku kotów nierasowych, najwspanialszych na świecie dachowców, jest bardzo dużo, za dużo. Wiele ich żyje na wolności, wiele rodzi się w piwnicach czy krzakach i zbyt wiele umiera niedobrą śmiercią. Od kilku lat zajmuję się również kotami wolno żyjącymi i bywam w piwnicach, gdzie kocięta rodzą się, chorują i umierają. Jako że jestem egoistką i mam na względzie własne dobro, nie rozmnażam kotek pod moją opieką – nie chcę mieć wyrzutów sumienia, że kocięta urodzone w moim domu zabrały szansę na dom tym z jakiejś brudnej piwnicy. Gdyby moja kotka urodziła kocięta, nie miałabym miejsca w moim domu na oswojenie i leczenie kociaków piwnicznych. One również zasługują na dobre życie i dom. Swoją egoistyczną potrzebę niańczenia kociąt zaspokajam więc inaczej – jestem domem tymczasowym dla maluchów, które urodziły się, bo ich matka jest dzika i nie została jeszcze wysterylizowana, nie miał kto się nią zaopiekować.

Kocury mam również, i również wykastrowane, jakże by inaczej. Po co takiemu samolubowi jak ja agresywny kocur znaczący mieszkanie? Dojrzałe kocury są bardzo waleczne i zostawiają swoje „pachnące wizytówki” gdzie tylko się da.
(…)

Gdybym mieszkała w domu z ogrodem, w bardzo bezpiecznej okolicy, a moje koty byłyby wychodzące (ach, rozmarzyłam się – kto by nie chciał mieć ogrodu…?), teoretycznie problem znaczenia i smrodu by mnie dotyczył, bo wychodzący kocur zostawiałby swoje „wizytówki” na zewnątrz. Niestety, zapewne również by się włóczył i walczył z innymi kocurami o kotki, a z kotkami by… No, wiadomo. A ja żyłabym w ciągłym niepokoju i nerwach, czy mój kocur wróci, czy wróci cały, wreszcie – czy nie zarazi się jedną z kocich chorób wirusowych przenoszonych przez ugryzienia lub spółkowanie. Na białaczkę zakaźną można kota zaszczepić, ale nie istnieje szczepienie na FIV, a ta właśnie choroba jest nieuleczalna i przenoszona przez krew. To nie na moje nerwy – nawet mając wychodzące koty, wykastrowałabym je, bo w ten sposób można istotnie ograniczyć ich zapędy do włóczęgostwa, walki, a całkowicie wyeliminować amory.
No dobrze, a gdybym mieszkała na wsi, gdyby moje koty miały za zadanie łowić myszy? Kastraci i kastratki przestają być łowne, tak „się mówi”. A ja odpowiadam, słowami mojej koleżanki – czy kotka poluje jajnikami, a kocur jądrami? Wiadomo, że nie. Kastracja nie wpływa negatywnie na łowność kota czy kotki, wręcz przeciwnie – wykastrowany kot ma jeden „problem” z głowy, nie zajmuje się już marcowaniem, ma więcej czasu i energii na zaspokajanie swojego innego instynktu, czyli na polowanie. Gdybym mieszkała na wsi, moje koty byłyby wykastrowane, dla mojego dobra – żeby łowiły więcej myszy.

(…) kolejny mit – „mówi się”, że po kastracji koty tyją. Gruby kot to nie wina kastracji, a opiekuna tego kota! Jeśli zwierzę jest przekarmiane, jeżeli nie ma dużo ruchu, nic dziwnego, że tyje. Kota trzeba wybawić i odpowiednio karmić, a wtedy zachowa piękną linię do końca życia – a kastraty żyją dłużej.

Reasumując – namawiam do egoizmu. Tak, namawiam do bycia egoistą i kastrowania niehodowlanych kotek i kocurów. Kastrujmy koty dla własnego (i ich) świętego spokoju, bo wykastrowane kotki:

  • nie chorują na ropomacicze,
  • dużo rzadziej chorują na guza sutka,
  • nie wrzeszczą jak opętane w czasie rui i nie posikują po kątach, znacząc teren,
  • nie zachodzą w ciążę i nie rodzą, a więc nie mają komplikacji zdrowotnych z tym związanych,
  • nie przynoszą na świat kolejnych (niechcianych) kotów, dla których trudno o dobre domy,
  • nie zarażają się niebezpiecznymi i nieuleczalnymi chorobami wirusowymi podczas prokreacji.Zaś wykastrowane kocury:
  • nie są agresywne,
  • nie znaczą terenu (którym jest często nasze własne mieszkanie),
  • nie włóczą się, ryzykując swoje zdrowie i życie,
  • nie zarażają się chorobami wirusowymi podczas walk z innymi kocurami lub podczas prokreacji,
  • nie płodzą kociąt.
    (…)

Fragmenty artykułu z magazynu Cztery Łapy (04/2013). Całość artykułu pod linkiem.

„Kontrola populacji kotów i profilaktyka chorób”

(…) Jakie są mity o sterylizacji i dlaczego mogą mieć negatywny wpływ na zdrowie zwierząt towarzyszących?
Wiele osób uważa, że kotka musi choć raz mieć potomstwo. Nie ma to żadnego medycznego uzasadnienia. Jest wręcz przeciwnie. Ciąża i poród to olbrzymi wysiłek dla organizmu kotki, który może skończyć się dla niej tragicznie, a zmiany hormonalne, w przyszłości, sprzyjają ciąży urojonej. Krążą opinie, że sterylizacja skraca życie zwierząt. Jest wręcz odwrotnie! Kotki wysterylizowane są dużo mniej narażone na zachorowanie na nowotwory gruczołu mlekowego oraz zabezpieczone przed ropomaciczem. „Moje kocięta są tak cudowne, że na pewno znajdzie się dla nich dom.” To częsty powód niewykonania zabiegu. Wszystkie maluchy są śliczne, ale nie ma wystarczającej liczby chętnych, by je adoptować. Gdy zaczną dorastać i sprawiać problemy wiele osób oddaje je do schroniska. Wiele psów i kotów w Polsce nie znajduje nowego domu i do końca swojego życia przebywa za kratami schroniska. „Sterylizacja jest nienaturalna” – wielu właścicieli podaje taki powód i nie decyduje się na zabieg. A tak naprawdę to MY ludzie udomowiliśmy zwierzęta i jesteśmy za nie odpowiedzialni. Nie tylko za naszego psa czy kota, ale także za ich dzieci oraz dzieci ich dzieci. Sterylizacja jest w tym wypadku najlepszym rozwiązaniem! „Nie wysterylizuję kotki bo tak fajnie jest mieć kocięta.” Wszystkich którzy chcą zaspokoić swój instynkt macierzyński zapraszamy do najbliższego schroniska. Tam zawsze znajdą się zwierzaki, które potrzebują pieszczot i czułości. Przyda się każda para rąk!
(…)

Jakie niepożądane zachowania, trudne do zaakceptowania może eliminować zabieg?
Kastracja jest to sposób eliminacji zachowań całkowicie naturalnych w kociej społeczności, ale często nie do zaakceptowania przez ludzi. Należy do nich przede wszystkim znakowanie terytorium przez koty i kotki, które możemy powstrzymać u 85-90% osobników. Kocur może wyczuć kotkę w rui nawet z odległości 12 kilometrów i dążyć do niej nie bacząc na natężenie ruchu ulicznego oraz inne niebezpieczeństwa. Taka miłosna eskapada może skończyć się tragicznie. Zabieg kastracji eliminuje włóczenie się i związane z nim kocie walki nawet z 90% skutecznością. Innym ważnym powodem, jest ograniczenie agresji terytorialnej. Osobniki obu płci mogą bardzo aktywnie bronić swego terytorium nie ograniczając się wyłącznie do innych kotów, ale atakując również psy lub ludzi. Kocury przywiązują raczej mierną uwagę do swego wyglądu, a zapach moczu z czasem staje się tak intensywny, że jest nie do zniesienia dla innych. Z kolei amanci wabieni wdziękami kotek w rui zostawiają nam przykre niespodzianki na drzwiach. Kastracja więc sprawia, że mieszkanie z mruczkiem staje się po prostu przyjemniejsze. Oczywiście, można się spierać, że skoro natura obdarzyła koty narządami rozrodczymi, to są im do czegoś potrzebne. Niestety, kocie środowisko już dawno przestało być naturalne i teraz na ludziach ciąży odpowiedzialność kontrolowania populacji kociego rodu.

Fragmenty artykułu z portalu www.vetopedia.pl. Całość artykułu pod linkiem.

„Kastracja i sterylizacja”

Sterylizacja jest to zabieg skutkujący ubezpłodnieniem zwierzęcia. Ubezpłodnić można czasowo – farmakologicznie, stosując środki hormonalne przeznaczone dla danego gatunku lub trwale – podczas zabiegu chirurgicznego.

Najbardziej popularną metodą ograniczania niechcianego rozrodu zwierząt była do tej pory sterylizacja farmakologiczna. Jednak badania wykazały, że sieje ona największe spustoszenie w organizmie zwierzęcia. Przez to zwiększa ryzyko pojawienia się ropomacicza, wystąpienia guzów narządów rozrodczych oraz guzów sutków. (…)

Sterylizacja chirurgiczna ma kilka odmian – od przecięcia lub podwiązania nasieniowodów lub jajowodów aż po sterylizację pełną, czyli kastrację. Najbardziej polecana jest pełna kastracja, czyli chirurgiczne usunięcie macicy wraz z przydatkami u samic oraz całkowite usunięcie jąder u samców.

Zabieg ten całkiem niweluje ryzyko wystąpienia ropomacicza oraz (przeprowadzona przed wystąpieniem pierwszej rui czy cieczki, w wieku 5-6 miesięcy) znosi do zera ryzyko wystąpienia guzów sutków, które rośnie do około 10% wśród samic, u których przeprowadzono go po pierwszej rui (cieczce). Kastracja samców w odpowiednim wieku (koty 6-8 miesięcy, psy 7-12 miesięcy) ogranicza do zera ryzyko wystąpienia raka prostaty i jąder. Wczesna sterylizacja nie ma żadnego negatywnego wpływu na rozwój psychiczny i fizyczny. Młode zwierzęta wracają do zdrowia w ciągu raptem kilku dni po zabiegu.

Do każdego z kilkuset polskich schronisk i przytulisk codziennie trafiają kolejne bezdomne zwierzaki. Większość z nich pozostanie w tych miejscach do końca swoich dni. Kastracja to jedyna humanitarna i w pełni skuteczna metoda zapobiegania bezdomności zwierząt oraz 100% skuteczna metoda antykoncepcyjna.
(…)

Kiedy można wysterylizować
Samce:
koty powyżej 6-8 miesięcy
psy powyżej 7-12 miesięcy

Samice:
przed pierwszą rują czy cieczką, w wieku 5-6 miesięcy
miesiąc po rui czy cieczce
(…)

Zalety sterylizacji:

  • ochrona samic przed ropomaciczem
  • uniknięcie nowotworów narządów rodnych samic
  • ochrona przed nowotworem gruczołu mlekowego samic
  • zapobieganie urojonym ciążom
  • stabilizacja psychiczna samicy
  • zapobieganie nowotworom układu płciowego, przepuklinom, schorzeniom prostaty u samców
  • mniejsza pobudliwość samców
  • zapobieganie włóczęgostwu
  • zapobieganie niechcianym ciążom

Mity związane ze sterylizacją

Zwierzęta nie wiążą posiadania narządów rodnych z własną seksualnością. Rozród jest tylko instynktowną potrzebą przedłużania gatunku, która po zabiegu kastracji całkowicie znika. Kastracja wbrew pozorom nie powoduje problemów hormonalnych. Funkcję po części przejmuje przysadka mózgowa, dzięki czemu pozwala na zachowanie równowagi hormonalnej organizmu. Nieprawdą jest też, iż zabieg powoduje nadmierne tycie i nadwagę. Nie tyje się z powietrza. Jest to spowodowane przekarmianiem zwierząt i zbyt małą ilością ruchu. Po zabiegu zapotrzebowanie na pokarm jest mniejsze – organizm nie traci energii na przygotowanie do rozrodu. Należy odrobinę zmniejszyć ilość podawanego pokarmu lub podawać karmę typu light, jeśli zauważymy tendencję do nabierania masy ciała. Kastraty nie zapadają częściej na choroby układu moczowego. Ryzyko zachorowania jest kwestią niezależną od przebycia zabiegu, tylko osobniczą. Stwierdzenie, że po zabiegu drastycznie zmienia się charakter zwierzęcia, staje się ono leniwe również nie ma potwierdzenia w rzeczywistości. Owszem, zanika chęć przedłużania gatunku u samic, zmniejsza się chęć do walki o terytorium i samicę u samców i związana z nią nerwowość. Charakter nie ma związku z narządami rozrodczymi. Mniejsza ruchliwość spowodowana jest raczej zbytnim dokarmianiem i nadmiernym tyciem. Kot łowny przed kastracją pozostanie łownym także i po niej, gdyż łapie myszy łapami, a nie narządami rodnymi.

Fragmenty artykułu zamieszczonego w magazynie Kocie sprawy (nr 113 marzec 2012). Całość artykułu pod linkiem.

I po seksie

O kontrowersjach wokół wczesnej kastracji i sterylizacji z dr n. med. Urszulą Bartoszuk-Bruzzone rozmawia Barbara Sieradzan

Barbara Sieradzan: Jak rozumieć pojęcie „wczesna kastracja”?

Urszula Bartoszuk-Bruzzone: Wczesna kastracja dotyczy zwierząt w wieku od 12 do 15 tygodnia, czyli w trzecim- czwartym miesiącu życia. Różnica między wczesną a późną kastracją nie jest wielka, przyjmuje się, że zabieg w siódmym- ósmym miesiącu życia u kotki jest już późną kastracją. W tym czasie samica może już do stać ruję i wtedy co do potrzeby zabiegu nie ma większych obiekcji. Myślę, że do kastracji kotów większości opiekunów już namawiać nie trzeba. Natomiast wczesna kastracja nadal budzi emocje. Już trochę mniejsze niż na początku. Kiedy dziesięć lat te mu proponowałam taki zabieg, zasypywano mnie przykrymi epitetami. Myślę, że jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest porównywanie zwierzęcia do człowieka. A to błąd! Zwierzę kieruje się instynktem, nie ma mowy w jego przypadku o postępowaniu racjonalnym, planowaniu przychówku, itd.

BS: Czy termin „kastracja” dotyczy zarówno osobników płci męskiej, jak i żeńskiej? Często spotykałam się z określeniem „sterylizacja” w przypadku pozbawienia organu rodnego samic.

UBB: Kastracja to pozbawienie zwierzęcia, niezależnie od płci, gonad – a więc jąder albo jajników. Rzeczywiście, u kotek to jest najczęściej więcej niż kastracja – to ovario histerectomia, ponieważ usuwane są jajniki razem z macicą.

BS: No właśnie, słyszałam o dwóch „szkołach” – usuwaniu samych jajników lub całego narządu rodnego. Która opcja jest lepsza?

UBB: To zależy od przypadku. Jeżeli kastrujemy młodą kotkę, która nie rodziła, jej narząd rodny nie jest zmieniony hormonalnie – można macicy nie usuwać, gdyż zaniknie ona samoistnie. Wtedy usuwa się jedynie jajniki, ewentualnie z kawałkami rogów macicy. Natomiast w przypadku kotki po porodach czy ze zmienioną macicą – należy usunąć cały narząd. Chodzi o to, by pomimo kastracji nie rozwinął się jakiś stan zapalny. Regulacja kociej populacji jest konsekwencją udomowienia ko ta i przeniesienia go w warunki obce dzikiej naturze, czyli do miasta.

Oczywiście. Kastracja ma różne aspekty: moralny, hodowlany i zdrowotny. Moralnym nazwałabym ograniczanie bezdomności, a tym samym pomniejszanie cierpienia. W tym przypadku jakby ważniejsze jest pozbawianie zdolności rozrodczej samców, gdyż w krótkim czasie każdy z nich może się przyczynić do znacznego przyrostu narodzin kociąt. Kto z nas widział takie bezdomne, umierające z powodu chorób zakaźnych i infekcji kocięta, ten wie, o czym mówię.

Aspekt hodowlany to z kolei utrzymanie w obrębie rasy osobników najzdrowszych, najsilniejszych. To kontrolowany rozród w celu uniknięcia wad wrodzonych, spowodowanych często chowem wsobnym. Czyli chodzi o dobrostan tych zwierząt. Dlatego też wielu hodowców sprzedaje kocięta już wykastrowane.

BS: A nie ma w tym postępowaniu, brutalnie rzecz ujmując, podtekstu finansowego, mającego na celu wyeliminowanie konkurencji hodowlanej?

UBB: Hodowla to nie rozmnażalnia, nie każdy kot musi się reprodukować. Uczciwy hodowca zatrzyma (bądź sprzeda) najlepsze w typie egzemplarze, a te mniej „reprezentacyjne”, choć też zdrowe, rasowe koty trafią do dobrych domów jako koty „na kolankowe”, czyli takie do rozpieszczania. Wielu miłośników kotów rasowych wręcz jest zadowolonych, że kupują zwierzęta już wykastrowane; przy tym ich cena jest znacznie niższa – nawet o jedną trzecią – w porównaniu z cenami zwierząt hodowlanych.

BS: Wspomniała Pani o aspekcie zdrowotnym.

UBB: Aspekt zdrowotny dotyczy kotek. Wczesna kastracja minimalizuje (w ponad dziewięćdziesięciu procentach) ryzyko powstania nowotworu gruczołu mlekowego. Również kastracja pomiędzy dwunastym a dwudziestym miesiącem życia zmniejsza to ryzyko, ale już jedynie w około pięćdziesięciu procentach. Późniejszy zabieg już praktycznie nie ma wpływu na ryzyko wystąpienia tego schorzenia. (…)